poniedziałek, 27 grudnia 2010

Rurki? Czasami.

Rurki (Skinny Jeans, Slim-fit pants) biorą swój początek w modzie lat 50' i nurcie rock and rolla. Lansowali je Elvis Presley czy The Beatles. Zostały zaprojektowane w kontrze do szerokich, garniturowych spodni lat 40tych i skierowane zostały do ludzi młodych i pełnych energii, roztańczonych i zbuntowanych (ten bunt odciśnie swoje piętno na rurkach dopiero w latach 70tych z nadejściem ery punków i skinów). Jednak na początku nie były to spodnie tak obcisłe jak obecnie, tworzono je jedynie z niewielkim dodatkiem włókien elastycznych, które nadawały spodniom dynamiki, np podczas tańca.
W późniejszych latach rurki bardziej przylegały do ciała (wręcz pokuszę się o stwierdzenie, że obciskały genitalia do nieprzytomności), tworzono je zarówno z jeansu jak i innych materiałów, nawet skóry.
Obecnie rurki spopularyzowane zostały przez subkulturę emo. Są bardzo obcisłe, przeważnie elastyczne, jeansowe, w różnych kolorach. Noszą je zarówno dziewczyny jak i chłopaki, celebryci i ci, którzy tylko zdołają przecisnąć przez obcisłą nogawkę łydkę.

Ja mam tylko dwie pary rurek. Jeansowe i z bawełny. Tak mało sztuk, ponieważ do takich spodni trzeba (niestety) trzymać wagę, a raczej ją zgubić. Kupując rurki trzeba zwrócić uwagę na ich opiętość na nogach i czy nie są przypadkiem biodrówkami. Bawełniane mają obniżony stan i gdy tylko przytuję, brzuch mi odstaje. Dlatego jestem zwolennikiem spodni slim - wąskich, ale nie opiętych. Trzeba mieć długie, szczupłe nogi by w klasycznych rurkach wyglądać dobrze i nie ośmieszyć się. Niestety, bardzo często widzę chłopaków wciśniętych w spodnie na siłę, co powoduje, że nogi wyglądają jak parówki.Najlepiej w takich spodniach wyglądają młodzi chłopcy, którzy dorzucą do tego trampki albo adidasy i luźny t-shirt.


 Taki rodzaj spodni nie jest również dobry dla naszego zdrowia. Możemy mieć problem z krążeniem i drętwieniem kończyn.

piątek, 10 grudnia 2010

Na zimę.

Tym razem przedstawiam pomysł na zmarznięte nogi, a dokładnie łydki. Może to być alternatywa dla kalesonów, nowe zastosowanie wysokich, "alpinistycznych" skarpet, a także zabawa z wizerunkiem.
Najlepiej do tego użyć wysokich butów za kostkę, spodni rurek albo bardziej obcisłych i długiej kurtki (aby dodatkowo były zasłonięte uda). Dzięki temu również optycznie powiększamy nogi, wizualnie stają się masywniejsze, a wiadomo, że to zawsze działa na naszą korzyść.
Pomysł bardzo mi się podoba i jak tylko zdobędę tak wysokie i luźne skarpety, pokażę efekt. Na razie inspirujmy się profesjonalnym zdjęciem:


Pinrolle

Dzięki portalowi Sophisti zapamiętujemy nowe pojęcie:

PINROLLE





Pin Rolled trousers czyli podwinięte (zrolowane) nogawki spodni. Jak widać, mogą to być spodnie krótkie, wersja letnia, jak i długie, wersja wiosna-jesień. Najlepiej wyglądają z nagą kostką (jeśli to spodnie długie) i z mokasynami, ewentualnie tenisówkami. 
Pojęcie jest jak widzę dość nowe, jednak już w zeszłym sezonie mogliśmy widzieć na pokazach taki typ spodni. Jak na razie trwają spory o historię powstania Pinrollów, dlatego ja nie będę wchodził w szczegóły, dorzucę tylko moje przemyślenie, że takie podwinięcie, zwłaszcza pod kolanem, jest charakterystyczne dla stylu skinheadów. Może w czasie przenikania się mody z subkulturami doszło do zapożyczenia właśnie tego elementu. Kto wie.
Zrolowane spodnie przy kostce najlepiej wyglądają na długich nogach, bo niestety efekt skrócenia nóg jest w tym przypadku możliwy i trzeba na to uważać.

środa, 8 grudnia 2010

Zimą warto pomyśleć o wiośnie.

Panowie,

to nic, że zima wszędzie, mróz i zamiecie. Czasami warto właśnie w takim czasie pomyśleć o wiośnie i tym, w co się wtedy ubierzemy.
Oto dwie moje propozycje:
Ja nazywam taki typ kurtek "bejzbolówą" albo "kurtką rozgrywającego". Poprawnej jednak nazwy w języku polskim nie ma. W języku angielskim istnieją dwie nazwy: Letterman Jacket, albo Varsity Jacket. Taki typ kurtek-bluz wziął swój początek od amerykańskich sportowych drużyn uniwersyteckich, które po prostu  potrzebowały wyróżniać się z tłumy jako grupa, oraz wyglądać jak drużyna sportowa. Student otrzymywał kurtkę, jeśli pomyślnie zdał testy i oficjalnie dostał się do drużyny. Oczywiście, aby dopełnić całości, należało również zdobyć względy cheerleaderki, bo kim byłby amerykański byczek bez blondowłosej mistrzyni pomponów i skoków. To, co odróżniało od siebie poszczególne drużyny to nazwy, napisy, znaki, liczby i co tam jeszcze dusza zapragnie, dlatego niektóre z bluz są tak "upstrzone".
Kurtki są wygodne, lekkie, ale przy tym ciepłe i na wiosenne, zimne dni idealne. Niestety, są również zobowiązujące, jeśli chodzi o całość ubioru. Najlepsza właśnie jest do tego czapka z daszkiem, luźne spodnie (jeansy albo szerokie spodnie dresowe), adidasy i plecak. Przeistaczamy się wtedy w amerykańskiego nastolatka.Warto jednak pamiętać, by nie zrobić z siebie choinki i nie przesadzić z dodatkami typu smycze do spodni czy ilość detali na spodniach.


Kto jednak ma trochę cierpliwości i wyobraźni, może poeksperymentować.
Kurtki widziałem dostępne w H&M, Pull&Bear.

Kolejną moją propozycją są buty:

Z moich obserwacji wynika, że możemy powoli zapominać o czystym sportowym stylu, a tworzyć styl mieszany, zwłaszcza z dużą domieszką lat 40tych. Oczywiście nadal będą królowały tenisówki, buty za kostkę i wariacje na temat mokasynów. Warto jednak przyjrzeć się niektórym propozycjom:





Mnie najbardziej podobają się pierwsze, sportowe i za kostkę firmy Jordan (myślę, że Adidas będzie miał podobne w swoich kolekcjach, jak nie lepsze), oraz ostatnie, eleganckie z klamrami od Diora.

sobota, 27 listopada 2010

Męska sprawa 2.

Witajcie,

myślę, że takie kosmetyczne sprawy weszły mi w krew, akurat o tym lubię pisać, a ostatnio tylko to przychodzi mi do głowy. Modowo nie mogę zebrać się w sobie, przeważnie już mam przyszykowany temat, zdjęcia, ale jak zasiadam do tego pustego okna to pomysły same ulatują. Trudno i na to przyjdzie kiedyś pora.

Były już kremy do twarzy, dziś będą balsamy do ciała. Każdy sobie teraz pomyśli, że już całkowicie zwariowałem i robię z bloga kosmetyczkę blondynki, ale idzie zima i jakieś podstawowe ABC pielęgnacji facet też musi znać i stosować. Nie ma nic obrzydliwszego (tak po namyśle stwierdzam, że jednak są straszniejsze sprawy) niż popękana skóra, łyszcząca się i osypująca. Już od samego opisu mnie mrozi.
Zima nie jest dla nikogo łaskawa. Jesień to świetny czas na to, by pomyśleć o zapasach kremów, spojrzeć na skórę całego ciała po lecie dokładnie i krótko przeanalizować, co nam będzie Panowie potrzebne, by po opalaniu wakacyjnym i przed pierwszymi przymrozkami pomóc sobie w łazience. I nie mówię tu o przyjemnościach ręcznych, bo o tym innym razem ;)

Mężczyzna, jak już wspomniałem kiedyś, ma skórę grubszą od kobiecej. Fakt. Nie jest ona jednak mniej podatna na działanie czynników z zewnątrz. Twarda woda, mydło, mocne wycieranie ręcznikiem, suche powietrze w mieszkaniu - te i wiele innych czynników powodują, że nasza skóra staje się sucha i pęka. Brzmi to jak z reklamy, ale to prawda. Sam od dłuższego czasu nie używam mydła, bo każde, nawet to reklamowo zawierające balsamy i bóg wie co jeszcze, nie pomaga, wręcz przeciwnie, wysusza. Polecam zmianę na żele do mycia, zwłaszcza te, które nie są testowane na zwierzętach ( na to też warto zwrócić uwagę).

Balsamy. Brzmi bardzo kobieco, bo tego nas uczy telewizja, że tylko kobiety mają z tym problem. Od 15 roku życia mam problem z suchą skóra po kąpieli, zwłaszcza na ramionach, plecach i nogach, rzadko przedramionach. Wstydziłem się, gdy skóra mi się osypywała przy nadgarstkach, akurat wtedy, gdy ktoś pytał mnie o godzinę.

Długo szukałem swojego produktu. Czym się kierowałem ?
1. Balsam nie może intensywnie pachnieć, zwłaszcza, że nie są to produkty zapachowo stworzone dla facetów.
2. Musi się szybko wchłaniać. Nie ma nic gorszego, niż tłuste plamy na t-shircie.
3. Musi się dobrze rozprowadzać, zasada : szybko i łatwo w tym przypadku obowiązuje.
4. Cena! Nie jestem oszczędny, zwłaszcza jeśli chodzi o dbanie o siebie, ale wszystko ma swoje granice.

Kryteria są, gorzej jednak z doborem produktu.
Co polecam:

Mój numer jeden i chyba go długo nie zostawię, to balsam Dry Skin Avonu. Na początku może przerażać, bo jest bardzo gęsty i gdy rozciera się go w dłoni robi się całkiem biały. To tylko chwilowe złudzenie, bo po nałożeniu na skórę momentalnie się wchłania, ale pozostawia skórę jakby lekko mokrą, co jest dobrym znakiem, znakiem idealnego nawilżenia. Pachnie delikatnie i jest bardzo wydajny. Na zimę idealny, mam zamiar go kupić również na wyjazd do Turcji, więc wtedy dopiero przetestuję go w 50stopniowym upale i zdam relację. Dla facetów jest świetny, bo spełnia wszystkie 4 punkty.



Balsam numer dwa to Garnier kolor czerwony.
Przetestowałem wszystkie kolory opakowań: różowy, żółty i czerwony i tylko ostatni balsam działa na moją skórę odpowiednio. Płyn jest gęsty, biały, nie zostawia śladów, ładnie się wchłania, pachnie przyjemnie, chociaż domyślam się, że dla niektórych zbyt intensywnie.


Panowie, nie ma czego się wstydzić w używaniu takich balsamów. Nikt nie zauważy, a poczujecie różnicę.
Polecam i zachęcam.

środa, 10 listopada 2010

Męska sprawa?

Dobry krem to podstawa. Facet powinien nie tylko dobrze się ubierać i ładnie pachnieć, ale przede wszystkim dbać o skórę, zwłaszcza na twarzy i dłoniach. Postaram się przybliżyć, ocenić i poradzić kilka kremów, które uważam za skuteczne. Nie jestem dermatologiem, więc czerpię tylko z własnego doświadczenia i tak zwanej mądrości życiowej. Dzisiaj nie liczy się mądrość zarysowana w ilości zmarszczek. Czas dla nikogo nie jest łaskawy i każdy powinien o tym pamiętać i o siebie dbać na tyle, na ile może.

Każdy facet ma ten problem, że od jakiś 10 lat wkłada mu się do głowy formułę, że skóra faceta różni się od skóry kobiety i nie można używać kremów dla innej płci niż nasza własna. Z pierwszą częścią się zgodzę, bo jednak męska skóra jest grubsza, jednak te wszystkie slogany o odpowiednich kremach itd. to wymysł koncernów kosmetycznych. Osobiście używam od 12 roku życia kremów reklamowo przeznaczonych dla kobiet i jeszcze mi skóra nie odpadła, ani nie wyrosły piersi. Dlatego nie przedstawię tutaj kremów tylko dla mężczyzn, bo w ich działanie nie wierzę.

Zacznijmy może od tego, że facet nie chce się świecić. To mój odwieczny problem, bo mam skórę mieszaną i ciężko mi dobrać odpowiedni do tego rodzaju skóry krem. Mam już zaliczone kremy tak zwane matujące, powodują one jednak wysuszenie skóry i działają na moją jak maska ściągająca. Skóra ma to do siebie, że posiada swój własny limit wchłaniania i jeśli nałożymy danego produktu za dużo, będzie się świecić i wyda nam się, że powrócił koszmar tłustej skóry..Nic mylnego, musimy jedynie zmienić krem albo mniej go nakładać.
Skóra musi być: nawilżona, odżywiona, ochroniona przed szkodliwymi skutkami środowiska. Jeśli uda nam się znależć złoty środek to za kilka lat każdy będzie nam mówił, że się wcale nie starzejemy. A przecież o to nam chodzi.
Czego zatem używam:

L'oreal : Triple Active Dzień - skóra sucha i wrażliwa.

Odkryłem ten krem przypadkiem. Nigdy nie kupuję dwa razy tego samego, bo łatwo mnie skusić na coś, czego nie miałem. Tego JESZCZE nie miałem i nie żałuję wyboru. Pachnie bardzo delikatnie, rozprowadza się gładko. To co mi się w nim podoba, to działanie. Szybko się wchłania, ale pozostawia skórę nawilżoną, odżywioną i wcale się nie świecę po jego nałożeniu. Działa też idealnie po goleniu, nie dostaję od niego podrażnienia. Zdecydowanie mój numer 1. Jak standardowy krem ma pojemność 50 ml i kosztuje ok 15 zł.

AA Men 30+ Energy : skóra wrażliwa i skłonna do alergii

Krem dla mężczyzn. Z racji takiej, że bliżej mi do 30 niż do 20, wybrałem krem, który będzie odpowiadał potrzebom mojej skóry, która jednak też się starzeje.
Mam do tego produktu mieszane uczucia. Opakowanie posiada pompkę, która wydobywa zdecydowanie za dużo kremu, trzeba pamiętać, że jedno przyciśnięcie wystarczy, by pokryć twarz i szyje. Krem ma  ładny zapach, przypomina mi żel pod prysznic, albo płyn po goleniu, nie jest to jednak nuta oryginalna. To mnie właśnie denerwuje w produktach dla mężczyzn, że producenci uparli się na jeden zapach i nie ma różnicy czy to AA czy Nivea, wszystkie pachną tak samo. Krem dość długo się wchłania, pozostawia efekt mokrej skóry albo tłustej. Plusem jest jednak to, że moja skóra go lubi i zawsze wygląda po nim zdrowo. Polecam zwłaszcza rano, bo krem ma podobny skład, co L'oreal Men Expert - daje poczucie orzeźwienia. Czy działa przeciwzmarszczkowo, dowiem się po 30stce. Jak na razie stosuję go rano, gdy nie muszę wychodzić z domu.
Pojemność 50 ml - cena ok 25 zł.

Soraya kuracja dotleniająca, krem na dzień - nawilżająco - dotleniający.

Skusiła mnie reklama. Kremu nie polecam. Jest wyjątkowo lekki, prawie wodnisty, pachnie intensywnie. Moja skóra od razu się po nim świeci i co chyba najgorsze, nadal jest sucha. Najwidoczniej skóra mieszana nie przyjmuje takich wodnistych eksperymentów. Myślę, że będzie to idealny krem dla skóry normalnej. Dobrze ją nawilży i spowoduje, że będzie miekka i miła w dotyku.
Pojemność 50 ml - cena 15 zł.

Trzy kremy, trzy różne firmy. Nie jest to może notka wyjątkowo zgrabna i merytorycznie poprawna, ale chciałem podzielić się tym, czego akurat używam i co mogę polecić. Myślę jednak, że ważniejsze od kremu jest myślenie o sobie, męska ocena sytuacji. Jeśli wieje i jest zimno, trzeba twarz ochronić, nałożyć produkt nieco tłustszy, odżywczy, ochronny. Jeśli świeci słonce używajmy kremów nawilżających i z filtrem UV. Twarz to nasza wizytówka, nasz wabik i tylko zazdrośnicy wmawiają nam coś innego.
Dbajmy o siebie dla siebie i dla innych.

niedziela, 17 października 2010

Za mało mamy blogów z modą męską.

Skoro jest ich mało, warto je promować:

Paweł Zegarow : Jestem pod ogromnym wrażeniem profesjonalizmu w prowadzeniu bloga, świetnego gustu. Mam ochotę krzyknąć : WIĘCEJ, WIĘCEJ, WIĘCEJ !! takich facetów i blogów.

Szafa-Faceta : To jest przykład mężczyzny, który ma w głowie pewną wizję siebie i świata i powoli stara się ją realizować. Z przyjemnością będę obserwować co się nowego narodzi.

Stylomaniak czyli to czego nie wiesz jeszcze o modzie.

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Prada spring 2010


Prada jest jedną z moich ulubionych marek ubrań. Kojarzy mi się z najlepszymi materiałami, budowlami Nowego Yorku (mimo, że jest to włoski dom mody), klasyką, ale w młodzieńczym wydaniu. Mężczyzna Prady jest elegancki, zadbany, stonowany. Takie też są propozycje włoskiego domu mody na sezon wiosna 2010.
Kolorystyka: Stalowe szarości, zimno zamknięte w metalu, kamieniu. Niestety nie ma tu szału, karnawału i budzącej się do życia wiosny. Trochę to smutne, ale za to klasycznie i wiecznie modne.

Fasony: W tym przypadku również nie spotkamy się z krojem, który nas zaszokuje. Zauważyłem powrót dwurzędówki w letnich marynarkach męskich, nadal królują cardigany (nieśmiertelne od 2009 roku) tym razem jednak z rękawem 3/4. Jest jednak coś, co wprawia mnie w zastanowienie: kamizelki. Jednak nie takie jak z roku 2008 (garniturowe), ale wykonane z dzianiny, niekiedy nawet ażurowe, czasami zakładane 'przez głowę' z powodu braku rozpięcia. Prada proponuje zakładać ją pod lekką marynarkę, co sprawia wrażenie cardiganu, a nie zajmuje tyle miejsca pod marynarką. Sporo jest również ażuru, co osobiście średnio mi się podoba, bo kojarzy mi się to ze spoconym, bladym gogusiem w białych spodniach i mokasynach. Może się jednak kiedyś do tego przekonam.
Materiały: Odchodzimy już od połysku, a przynajmniej od intensywnego na rzecz półmatu.
Dodatki: Minimalizm-to jedyne co zauważyłem. Największym dodatkiem nadal pozostaje torba, tym razem w postaci prostokąta, torby-jamnika. Jest jeszcze kapelusz, tym razem o kroju myśliwskim.

W przypadku Prady jest tak, że mimo klasycznej kolorystyki, braku wariacji prawie każdą z tych rzeczy chciałbym mieć. I za to kocham dom mody Prada.

poniedziałek, 29 marca 2010

Nowe linki, nowa jakość.

Kolejna porcja inspiratorów, fascynacji, blogów niezwykłych ludzi:

Menstyle : Jeden z nielicznych, tak długo prowadzonych blogów o tematyce mody męskiej. Mody własnej, za co należy się chłopakowi duży plus, bo młody człowiek nie tylko ubrania kupuje, ale sam siebie stylizuje. Brawo!

mymanybags : Blog dla mnie szczególny, ponieważ najczęściej do niego zaglądam i podobają mi się prawie wszystkie propozycje, szczególnie buty i torby. Tylko być Włochem i mieć dużo znajomych i świat jest nasz:)

niwdenapolis : Od groma zdjęć najnowszych kolekcji i co ważne, zdjęcia świetnej jakości.

YVYMag : Są takie blogi, które odstraszają mnie nagromadzeniem reklam, banerów, ruchomych elementów. Ten blog, mimo lekkiego śmietnika graficznego, potrafi mnie zaskoczyć doborem bardzo dobrych sesji.

Wśród linków znalazły się również blogi autorskie, z którymi również warto się zapoznać:

Paolo Savi : Paolo to młody i przystojny model ze Szwecji. Zakochany w butach, modzie i pozowaniu do zdjęć. Wcale mu się nie dziwię :)

Zbigniew Olszyna : Młody utalentowany grafik i fotograf w jednej osobie. Portretuje, poszukuje, eksperymentuje.

Haikal Noyes : Moja najnowsza fascynacja. Uwielbiam jego pomysły, plastyczność i elastyczność. Duży Piotruś Pan z uśmiechem urwisa :)

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Scarf from Dries Van Noten

Będąc wielkim wielbicielem dodatków nie mogę przejść obojętnie wobec wszelkiego typu szali, chust, arafatek. Tego typu dodatki pasują do każdego zestawu i na każdą okazję. Trzeba tylko pamiętać o jakości materiału i wykonania.
Dzisiaj prezentuję wyjątkowo gustowny szal marki Dries Van Noten. W tym sezonie warto zakupić dodatek z frędzlami, najlepiej ciężkimi i grubymi, przypominającymi miniatury chwostów. Kolorystyka i deseń zależny jest jedynie od gustu właściciela.
Mam nadzieję, że niedługo uda mi się zaprezentować tutaj kilka sposobów wiązań takich szali, jak i zestawów, do których pasują.