piątek, 6 stycznia 2012

Cher


Rok 1975. Dwunasta płyta na koncie Cher i piękna okładka, bardzo prosta, ale aż kipiąca energią i barwą, wykonana przez Billa Kinga. Wariacja lampkami choinkowymi i ostry, dyskotekowy makijaż Cher, wyprzedzający trendy na epokę disco w muzyce i sztuce. Cher od zawsze potrafiła zwiastować mody i trendy.
Muzyka na "Stars" jest na najwyższym poziomie, a to głownie dzięki Jimmiemu Webbowi, producentowi, który wcześniej pracował z Frankiem Sinatrą i Elvisem. Muzyka jest "żywa", energiczna, bardzo w stylu Cher.
Cher nagrała tę płytę zaraz po rozwodzie z Sonnym, co słychać w jej głosie, dojrzałym, ale również uwolnionym spod jarzma osobowości Sonnego. Według fanów na całym świecie jest to najlepszy album w dorobku Gwiazdy.


Polecam szczególnie kilka utworów:
"Mr Soul" - prawdziwy rock and roll.
"Just this One Tme" - utwór na skalę głosu Cher, świetne wokalizy, genialnie poprowadzony klimat.
"Love Hurts" - pierwsza wersja tego utworu, do którego Cher będzie powracać przez wszystkie późniejsze lata swojej kariery i pojawi się on na każdej trasie koncertowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz