niedziela, 11 marca 2012

Marni for H&M

Wszyscy czekali na ten dzień. Każdy był ciekaw, jak to będzie wyglądać. Po kolorowym i odważnym Versace w salonach H&M miał zapanować klimat oldschoolowy, pastelowy, bardzo świeży.
Jakie było moje zaskoczenie wchodząc do H&M w Manufakturze! Ciuchów dla kobiet tyle, co kot napłakał. O zachowaniu kobiet nie napiszę, bo to było za bardzo żenujące, by o tym wspominać. Jakość bardzo słaba, większość modeli lepiej wyglądała na zdjęciach, niż w rzeczywistości.
Jadę na pierwsze piętro, na dział męski. Na górze spokój, cisza. Uśmiechnięta sprzedawczyni, rozluźnieni ochroniarze. Ale ku mojemu zdziwieniu widzę te same wzory, te same torby, jeden rodzaj t-shirtu. Rozczarowanie.
Ale po kolei:

Torba. Na zdjęciu piękna, w rzeczywistości wygląda na tanią, słabą. Obok mnie stał chłopak, który już ją sobie upolował i trzymał ją na przedramieniu ze zgiętym nadgarstkiem. Piętro niżej kilka walniętych zakupoholiczek nosiło tę torbę w identyczny sposób. dla mnie to powód, by jej zdecydowanie nie kupować. Brutalne to, homofobiczne, ale nie lubię przerysowania.

Męska gawroszka. Nieliczny dodatek  godny uwagi. Ale w większości będą ją kupować kobiety, bo polskie ulice są jeszcze ubogie w takie dodatki na męskiej szyi.

T-shirt. Nic specjalnego. Lepsze miała firma Endo.





Rozczarowały mnie również sandały. Na młodych modelach wyglądają dość dobrze, na żywo przypominają mi sandały dziadka, albo klapki działkowe. Brakuje im czegoś. Dużo lepsze można spotkać w każdej letniej kolekcji Zary.
Wydaje mi się, że do Polski trafiły tylko te najbardziej popularne modele od Marni. Perły rozeszły się po innych krajach, albo dostępne będą jedynie w dwóch sklepach. Nie krytykuję całości, bo uważam, że jest w niej kilka dobrych rzeczy. Trzeba się jednak nastawić na słabą jakość, do której przyzwyczajał nas H&M od lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz