"Dedykacja", film Justina Theroux'a, okazał się idealny na dzisiejszy dzień.
Do obejrzenia tego filmu skłoniła mnie osoba Mandy Moore. Mam słabość do Mandy jeszcze z czasów jej kariery muzycznej i kiczowato-popowych podróbek Britney Spears (tak, byłem fanem ich obu). Mandy już dawno porzuciła nagrywanie płyt dla aktorstwa (co nie znaczy, że już nie śpiewa). Rok 2007 był dla niej wyjątkowo owocny, bo w końcu przestała grać w ckliwych dramatach i komediach o księżniczkach i uczennicach. W 2007 roku ukazują się trzy filmy, w tym dwa, które polecam:
- Because I said so! z rewelacyjną Diane Keaton w roli matki Milly, czyli naszej omawianej Mandy. Przemiła komedia o tym, że należy się jednak kierować uczuciami i słuchać tylko siebie.
- Dedykacja.
O czym jest ten ostatni film? Nie lubię długich objaśnień, a tym bardziej spoilerów, więc będzie krótko:
Sprawa kręci się dookoła ilustrowania książki dla dzieci. Jeden z partnerów głównego bohatera umiera i trzeba znaleźć kogoś, kto będzie ilustrował treść. Pojawia się nasza Mandy i zmienia całkowicie świat przystojnego, ale dość walniętego Henriego.
Film jest bardzo spokojny, utrzymany w przedziwnym chłodzie. Ma to swój urok i ja ten urok kupuję. Świetna muzyka, zdjęcia i wcale nie głupie teksty.
I Mandy, już nie cukierkowa laleczka, ale potargana rysowniczka w jednej kurtce, która urzeka swoją osobą. Obok niej genialny Billy Crudup. Paranoik, cham, męska świnia, ale z takim męskim seksapilem, że byłbym mu w stanie wybaczyć nawet spanie na podłodze pod grubą warstwą ciężkich książek:)
Niby szkoda, że ten film przepadł w otchłani innych, bardziej kasowych, ale z drugiej strony dobrze, że jest taki niszowy, bo to podnosi jego wartość.
Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz