Związałem swoje życie ze sklepem z ubraniami dla kobiet znanej polskiej marki (to już 2 lata!) i od dłuższego czasu pewna myśl kołacze mi się po głowie: Po co nam kolorystki?
Bardzo często spotykam się z sytuacją, kiedy przychodzi do mnie kobieta i od razu odrzuca większość kolecji ze względu na kolorystykę. Rzucam wtedy okiem na jej własną paletę barw i pytam: Czy chodzi Pani do kolorystki?
Rzadko słyszę słowo NIE.
Jako facet znam się świetnie na kolorach. To mit, że mężczyźni są daltonistami. Wręcz przeciwnie, widzą czasami więcej, tylko nie potrafią tych różnic nazwać, bo kobiety kierujące się stereotypami nie raczyły nauczyć swojego dziecka odwiedniej terminologii. Dzięki pracy wiem, że najważniejsza jest paleta barw tuż przy twarzy.
Nie wierzę w mitologię wiosny-lata-zimy i jesieni. W całym cyklu roku nasza skóra zmienia zabarwienie, nasze włosy jaśnieją, ciemnieją w zależności od ilości słońca. Nie wspomnę już o farbowaniu włosów i makijażu. Ważne jest też nasze samopoczucie, ktore bardzo często poprawia się dzięki kolorom. Możemy również nie lubić pewnych barw, tak po prostu.
U kolorystki zapada wyrok. Jest Pani latem, zatem nie wolno Pani nosić tego i tego, a powinna Pani kupować rzeczy w tych i w tych kolorach. Jasnym blondynkom zakazuje się noszenia koloru pomarańczowego. Jest w tym trochę prawdy, ale i więcej kłamstwa.
Każdy kolor ma kilka odcieni. Każdy odcień inaczej wygląda w świetle dziennym, inaczej w sztucznym. W sąsiedztwie innych kolorów również zmienia swój charakter. Jeśli jasna blondynka założy pomarańczową bluzkę fluo, rzecz jasna, będzie wyglądać albo na chorą, albo jej twarz będzie przypominać skórę indianki. Ale istnieją inne odcienie pomarańczowego, a gdy do tego kobieta "odetnie" ten kolor od twarzy jasnym szalem albo biżuterią od razu poczuje się lepiej.
Zauważyłem, że kobiety stosujące rady kolorystek-stylistek stają się więźniami jednej palety barw, boją się eksperymentować. Dla własnej wygody wybierają ubrania TYLKO w jednym, wybranym przez GURU kolorze.
Może dlatego nasze ulice nadal są szare, monokolorystyczne, a kobiety żyją w stereotypach.
Bardzo często spotykam się z sytuacją, kiedy przychodzi do mnie kobieta i od razu odrzuca większość kolecji ze względu na kolorystykę. Rzucam wtedy okiem na jej własną paletę barw i pytam: Czy chodzi Pani do kolorystki?
Rzadko słyszę słowo NIE.
Jako facet znam się świetnie na kolorach. To mit, że mężczyźni są daltonistami. Wręcz przeciwnie, widzą czasami więcej, tylko nie potrafią tych różnic nazwać, bo kobiety kierujące się stereotypami nie raczyły nauczyć swojego dziecka odwiedniej terminologii. Dzięki pracy wiem, że najważniejsza jest paleta barw tuż przy twarzy.
Nie wierzę w mitologię wiosny-lata-zimy i jesieni. W całym cyklu roku nasza skóra zmienia zabarwienie, nasze włosy jaśnieją, ciemnieją w zależności od ilości słońca. Nie wspomnę już o farbowaniu włosów i makijażu. Ważne jest też nasze samopoczucie, ktore bardzo często poprawia się dzięki kolorom. Możemy również nie lubić pewnych barw, tak po prostu.
U kolorystki zapada wyrok. Jest Pani latem, zatem nie wolno Pani nosić tego i tego, a powinna Pani kupować rzeczy w tych i w tych kolorach. Jasnym blondynkom zakazuje się noszenia koloru pomarańczowego. Jest w tym trochę prawdy, ale i więcej kłamstwa.
Każdy kolor ma kilka odcieni. Każdy odcień inaczej wygląda w świetle dziennym, inaczej w sztucznym. W sąsiedztwie innych kolorów również zmienia swój charakter. Jeśli jasna blondynka założy pomarańczową bluzkę fluo, rzecz jasna, będzie wyglądać albo na chorą, albo jej twarz będzie przypominać skórę indianki. Ale istnieją inne odcienie pomarańczowego, a gdy do tego kobieta "odetnie" ten kolor od twarzy jasnym szalem albo biżuterią od razu poczuje się lepiej.
Zauważyłem, że kobiety stosujące rady kolorystek-stylistek stają się więźniami jednej palety barw, boją się eksperymentować. Dla własnej wygody wybierają ubrania TYLKO w jednym, wybranym przez GURU kolorze.
Może dlatego nasze ulice nadal są szare, monokolorystyczne, a kobiety żyją w stereotypach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz