wtorek, 10 września 2013

Shamballa Jewels. Medytacje prosto z Kopenhagi.


Moda na orient przychodzi i odchodzi, zmienia się wraz z sezonem i zapotrzebowaniem. Tak samo wygląda trend na Indie, Tybet, buddyzm. Niektórzy wyznają go przez całe życie, jest to ich religia, sposób na życie, ratunek przed dzisiejszym światem, a są też tacy, którzy podchwytują rosnącą popularność danego trendu i robią na tym majątek.

Bransoletki z koralików są obecne w każdej religii. Służą do modlitwy, czasami przybierają większe formy (różaniec, tespih), są wykonywane najczęściej z drewna albo kamieni półszlachetnych. Dla wyznawcy innej religii jest to swoista pamiątka z podróży, suwenir. Wydawałoby się, że nic specjalnego.

W 1994 w Danii Mads i Mikkel Kornerup otwierają swój pierwszy sklep z bransoletkami inspirowanymi duchem Tybetu, buddyzmem i mistycyzmem. Nie jest to już drewno i sznurek, ale diamenty, onyx, złoto. Każda sztuka wykonywana jest ręcznie, projektowana wiele godzin, opakowana w ręcznie wykonane pudełko. Limitowane edycje.



Ozdoby początkowo kierowane są tylko do mężczyzn. Shamballa to filozofia miłości, mądrości, rajska kraina. Bardzo szybko buddyjskie świecidełka z Kopenhagi podbijają świat celebrytów. Noszone są przez samego Karla Lagerfelda, Justina Bibera, Michaela Schumachera. Maksymalnej popularności niabierają po okładce Jay Z dla Rolling Stones, na której raper ukazał Shamballe projektowaną specjalnie dla niego.



Podoba mi się pomysł na męską biżuterię z filozofią. Kobiety mają Pandorę, mężczyźni Shamballę. Ozdoby pasują zarówno do sportowego look'u , jak i do drogiego zegarka i garnituru. Widać po zdjęciach, że wykonane są bardzo starannie, kamienie są wyselekcjonowane..stoją za tym niemałe pieniądze, bo oryginalna! najtańsza bransoletka Shamballi kosztuje ok 10 tysięcy. Im więcej diamentów, pereł i detali tym drożej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz