wtorek, 3 kwietnia 2012

Recenzja: Concha Buika


Od razu uprzedzam, Buika nie jest dla każdego.

Na interesujące głosy często trafiam dzięki filmom. Tak było w przypadku filmu Almodóvara "Skóra, w której żyję", w którym Concha zaśpiewała dwa utwory. To była muzyczna miłość od pierwszego wejrzenia.
Concha Buika to hiszpańska artystka sięgająca często po styl flamenco i jazz. W jej muzyce słychać ciepło hiszpańskich nocy i rytmy cygańskie, gdyż Buika wychowywała się wśród hiszpańskiej cyganerii na Majorce.
Wiadomo, język hiszpański sam w sobie jest melodyjny. Wystarczy czasami dodać jedynie gitarę, kastaniety i głęboki, przejmujący wokal i jest klimat. Niepowtarzalny i urokliwy.

Przesłuchałem jak na razie tylko dwie płyty: "Nina de Fuego", za który Buika dostała Latin Grammy za album roku i "El Ultimo Trago" z roku 2009.

Kiedy myślę o Hiszpanii, to od razu mam 3 skojarzenia: muzyka, plaże i jedzenie. Wyobrażam sobie niewielki bar przy plaży, fortepian, gitarę i Buikę, śpiewającą o utraconej miłości. Szum fal, chłodny wiatr od morza i emocje, które tylko hiszpańska pieśniarka może przekazać. Popłynąłem...
Obie płyty są doskonałe. Świetne brzmienie, wyważone emocje, świadomy wokal. Nie znam hiszpańskiego, a zatem Buika może tam śpiewać o groszku zielonym i łopianie, a mnie się to i tak będzie podobać. Jej głos jest magnetyczny, jakby czarny, ale nie do końca. Przez utwory na płycie płynie się dosłownie. Wszystko jest harmonijne, dzięki czemu ma się wrażenie, ze płyta nie ma końca.

Polecam zdobyć i słuchać. Płynąć.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz