Rozpoczął się czas letnich przecen. Szał opanował prawie wszystkich. Ja w tym roku postanowiłem podejść do sprawy z zimnym sercem i trzeźwym rozumem i dzięki temu mogę stwierdzić, że na początki bywają ciężkie.
Na początku zawsze przeceny są najmniejsze. Trzeba patrzeć na mały druk, czy przypadkiem na wielkich plakatach nie widnieje magiczne "do". Do -50% oznacza, że zapewne tylko jedna rzecz jest tyle przeceniona.
Procent procentem, wiadomo, że przed nami jeszcze MEGA wyprzedaże i ten procent pogłębi się nawet do -70%.
Z drugiej strony rzeczy z obniżką wołają o pomstę do nieba. Wiadomo, że ten sezon był słaby pod względem oryginalności krojów, wzorów i jakości. W każdym sklepie te same kratki, beznadziejne napisy na t-shirtach, poliester w przewadze nad bawełną. Buty na jeden sezon, fatalnie wykonane.
Niestety, nie pochwalę się wyprzedażowymi zdobyczami, bo po prostu żal mi było pieniędzy na badziew.
Dam sobie i sieciówkom jednak jeszcze jedną szansę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz